O Bogini, która rządzi na Olimpie opowiadałam Wam już w postach >>> Olympéa i >>> Olympéa Legend. W tym roku pojawiła się nowa Bogini kwitnąca i pachnąca czarująco kwiatami. I nad wyraz wiosenna.
Olympéa Blossom, bo o niej właśnie mowa to nowe spojrzenie na kobiecość. Zmysłowa i tajemnicza otoczona owocowo-kwiatowym woalem, zniewala już od pierwszego powąchania. Ma w sobie powiew kwiatowej i świeżej wiosennej nuty, dlatego też jest dedykowana kobietom "promiennym" i pewnym siebie.
W środku znajdziemy boski pojedynek odświeżających płatków i głębokiej zmysłowości. Najpierw pieprzny bukiet świeżych róż miesza się z sorbetem z pikantnej czarnej porzeczki. Pikantne nuty i zaokrąglona, mroźna gruszka kontrastują z tym kwiatowym ponczem. Lekkość kwiatu przechodzi następnie w niezwykle seksowny kontrast, w którym delikatna wanilia łączy się z drewnem kaszmiru. Perfumy o piżmowym śladzie, które zapewniają długotrwały zapach, powodując osmozę ze skórą.
Nuty głowy: róża, różowy pieprz
Nuty serca: czarna porzeczka, sorbet gruszkowy
Nuty bazy: wanilia, kaszmir
Noszony na skórze, zapachowy bukiet zapewnia idealną równowagę między subtelną kobietą, a intrygującą istotą. Perfumy Olympéa Blossom pozostawiają po sobie kultowy słodki i delikatny zapach. Rozpoznawalny romantyczny i nowoczesny zapach. Symbolizujący nieoczekiwaną zmysłowość.
Jedynie dla bogini była zarezerwowana możliwość okrycia się kwiatami od stóp do głów i nic więcej. W sercu niebiańskiego ogrodu Olympéa Blossom jest bardziej swobodna i seksowna niż kiedykolwiek wcześniej. Jej piękno oświetla wszystko wokół niej. Gdziekolwiek się udaje, jej pewność siebie przynosi ogromną radość i inspiruje wolność. Tworzy własną historię, jakby komponując bukiet.
Olympéa Blossom jest naprawdę charakterystyczny dzięki orzeźwiającemu, delikatnemu różowi na szkle. Na butelce znajdziemy bukiet graficznych czarnych kwiatów inspirowanych stylizacją Rabanne, a tworzący eleganckie tło dla całego flakonu. Całość dopełnia kontrastujący, czarno-złoty korek, który sprawia, że perfumy te staną się pięknym i ozdobnym klejnotem na każdej toaletce. Taka kobieca zadziorność.
Co mnie urzekło w Olympéa Blossom?
Jako, że lubię nietypowe połączenia, a różę kocham od zawsze, bardzo ucieszyła mnie informacja o składzie tego zapachu. Róża jest w tej kompozycji królową, która bardzo wyraźnie dominuje, a zadziorności dodaje jej właśnie nuta różowego pieprzu. Osadzona na bazie z wanilii i kaszmiru, stanowi czarujący aromat, który zwraca uwagę otoczenia. A przy tym wszystkim jest wiosennie i świeżo. Nie wiem jak twórcy Olympéa Blossom tego dokonali, ale ten zapach to prawdziwa perełka teraz na wiosnę. Jest to jeden z dwóch zapachów, które sprawiły mi taką niespodziankę i rozkochały w sobie bez pamięci.
Czy ktoś miał już okazję aby poznać Olympéa Blossom?