Kosmetyki Uzdrovisco już od dawna mnie kusiły, ale jakoś tak do tej pory się nie składało, żebyśmy mogli się poznać. Kiedy w końcu trafiłam na ciekawy panel tematyczny prowadzony przez markę, postanowiłam z ciekawości wypróbować kilka produktów. Tym bardziej, że w paczce po konferencji Meet Beauty znalazłam 3 kosmetyki.
Dzisiaj niestety opiszę Wam te, które się u mnie nie sprawdziły.
Fitoaktywny tonik-esencja bezwacikowy nawilżający i łagodzący
Ten tonik-esencja ma za zadanieprzywrócić skórze naturalne pH po myciu; napary i ekstrakty działa łagodząco, wzmacniająco i rewitalizująco; poprawiają nawilżenie, ograniczając utratę wilgoci; odświeża, zmiękcza, wygładza, zapewnia odczucie świeżości.W składzie znajdziemy między innymi:
*100% napar z nagietka i dziewanny – wykazują działanie łagodzące, także w przypadku podrażnień i stanów zapalnych, wpływają na przyspieszone gojenie.
*Ekstrakt z nagietka – standaryzowany na rutynę, o silnych własnościach łagodzących i wspomagających gojenie.
*Kwas hialuronowy 4D – multicząsteczkowy, działający wielopoziomowo, supernawilżający.
*Syrop węglowodanowy: wykazuje silne własności zmiękczające, powlekające, ochronne i rewitalizujące.
Tonik ma pojemność 150 ml i kosztuje 29 zł. Ma żelową konsystencję i bardzo ładnie pachnie. Niestety, jako esencja jest nakładany przed kremem, ale jak na moje oczekiwania tworzy na skórze taką warstwę/film, która uniemożliwia wchłonięcie się kremu przez następne 20-30 min. Krem po prostu ślizga się na skórze i marze. Wchłania się dopiero dobre kilkanaście minut później. Miałam wielkie oczekiwania co do tego kosmetyku, ale jego aplikacja mnie zawiodła. Ja nie mam czasu bawić się wieczorem w aplikowanie pielęgnacji i czekanie tyle czasu pomiędzy kolejnymi produktami. Plusem natomiast jest jego bezproblemowa aplikacji za pomocą dłoni.
Fitodozujący wieczorny krem redukujący zmarszczki
Ten krem ma za zadanie: regenerować i wzmacniać naskórej; wpływać na redukowanie zmarszczek; poprawić wygląd i kondycję skóry; odżywić i nawilżyć; wykazywać aktywność do 14 warstwy komórek naskórka i głębiej.
Jako główne składniki aktywne mamy wymienione:
Fitonośniki AL – przenoszą wyjątkowe algi przeciwzmarszczkowe, bogate w astaksantynę (działa 65% silniej od witaminy C!).
Fito+Retinol – retinol połączony z lipidami ze słonecznika za pomocą zielonej technologii. Dzięki temu łączy działanie retinolu oraz wzmacniających i odbudowujących składników tłuszczowych.
Biolipidy z owsa – innowacyjne, biozgodne ze skórą, doskonale przez nią przyswajalne. Wzmacniają, odbudowują i uszczelniają. Przywracają nawilżenie i świetną kondycję naskórka.
W kremie znajdują się także: mianowany ekstrakt z nagietka, wosk jojoba, estry z oliwy z oliwek, masło Shea, beta-sitosterol, skwalan.
Krem ma pojemność 50 ml i kosztuje 54 zł. W szklanym słoiku mamy schowany krem wydawałoby się o idealnej lekkiej konsystencji. I znowu, dla mnie zaczynają się schody. Krem nałożony solo bardzo szybko wsiąka w skórę i po kilku minutach bardzo ją ściąga. Nałożony na esencję jak napisałam wyżej brzydko się marze i nie ma zamiaru wchłaniać się w skórę. Zaaplikowany na booster odnoszę wrażenie, że tego odżywienia jest za dużo i na skórze pozostaje tłusta powierzchnia.
Całodniowy krem na piękne spojrzenie – czarny tulipan i algi
Nie ukrywam, że od tego kosmetyku miałam największe oczekiwania. Producent twierdzi, że krem na piękne spojrzenie ma za zadanie ujędrnić, wygładzić i nawilżyć skórę pod oczami; zmniejszyć cienie pod oczami oraz zredukować zmarszczki pod oczami w trzech wymiarach (długość, powierzchnia i objętość).
W składzie mamy wymienione między innymi:
*Czarny tulipa – ekstrakt standaryzowany na dwa wyjątkowe flowonoidy: astragalinę i populninę. Redukuje stres oksydacyjny (nawet o 70%), odbudowuje ceramidy w naskórku, poprawia nawilżenie, przywraca naskórkowi własności ochronne, stymuluje i odnawia struktury skórne oraz zwiększa produkcję kwasu hialuronowego, aby skutecznie wpływać na redukcję zmarszczek.
*Algi redukujące cienie pod oczami – zawierają m.in. kompleks lipidów i fosfolipidów, naturalne tokoferole, karoteinoidy i polifenole o silnym działaniu przeciwrodnikowym i stymulującym mikrokrążenie skórne. Zmniejszają cienie i worki pod oczami.
*Trehaloza – naturalny disacharyd, który silnie ochroni proteiny przed uszkodzeniami, utrzymuje prawidłowe nawilżenie i hamuje degradację lipidów. Wzmacnia barierę naskórkową i indukuje proces sprzątania komórkoweg, przedłużając życie komórek.
W kremie znajdziesz także: masło Shea, olej z passiflory, hemiskwalan, dwa biocukry ujędrniająco-nawilżające.
I znowu mamy szklany słoiczek o pojemności 25 ml w cenie 44 zł. W środku jest sympatyczny krem, który ładnie pachnie. Niestety zachowuje się tak jak krem do twarzy. Nałożony solo po chwili ściąga skórę pod oczami, nałożony na esencję, ślizga się i marze. Czasami po jego aplikacji mam ochotę nałożyć jeszcze olejek, żeby tę skórę nieco odżywić.
Nie mam pojęcia dlaczego moja cera tak reaguje. Kosmetyki dostała w spadku moja mama, bo ma ona i więcej cierpliwości i czasu na takie zabawy. Żałuję, bo chciałam, żeby te produkty się u mnie sprawdziły. A wyszło inaczej...... na szczęście ta przygoda ma jeszcze pozytywny aspekt, który niebawem Wam pokażę. Krem pod oczy kupiłam sama, resztę kosmetyków wymienionych w poście dostałam.