źródło: materiały prasowe |
„Ogień rozpalony wiatrem, pustynna płomienie. Jakby wybuchający z ziemi Chergui, pustynny wiatr, tworzy efekt polegający na zasysaniu czegoś więcej niż dmuchanie, przenoszenie roślin, owadów i gałązek w nieuniknionym wejściu. Jest pełny uporczywe podmuchy krystalizują krzewy, krzewy i jagody, które zaczynają się przypalać, skurczeć i płacić ostateczny okup w sokach, żywicach i sokach. Noc zapada w wciąż tlące się wspomnienie, ustępując miejsca aromatycznym, nastrojowym i kandyzowanym aromatom alchemik, którym jest Chergui. ”(sergelutens.com)
a jednocześnie bogaty i dynamiczny. Nie pozwala nikomu nudzić się w swoim towarzystwie. Mogą go używać mężczyźni i kobiety. Chergui swoją nazwę zawdzięcza suchym i piaskowym wiatrom Sahary, które występują na większości terytorium Maroka.
Nuta głowy: miód, piżmo, skóra, irys, siano
Nuta serca: drzewo sandałowe, cukier trzcinowy
Nuta bazy: liście tytoniu, kadzidło, róża, ambra
nowa szata graficzna |
i piękny. Zmysłowość piżma, wysublimowana słodycz oraz eksplozja orientu. Ale najfajniejszy jest fakt, że tak naprawdę żadna z nut nie dominuje na tyle, aby była przewodnia. Idealna całość dopiero stanowi o pięknie
i mocy tych perfum.
Pięknie otula swojego nosiciela przy obecnej pogodzie, ale swój urok zdecydowanie zaprezentuje jesienią.
W ciepłe wiosenne czy letnie dni mógły niestety powalić swoją obecnością i trwałością. Również butla, w którą jest zapakowany po raz kolejny zachyca swoim prostolinijnym designem.
Serge Lutens jest wybitnym artystą i zaczynam coraż bardziej lubić jego dzieła, tym bardziej, że już jednego ulubieńca tej marki mam.
O pozostałych perfumach Serge Lutens, które miałam okazję testować przeczytacie tutaj: