Produkty marki Samarite wypatrzyłam na instagramie, a piękne opakowania wygenerowały u mnie potrzebę posiadania tych kosmetyków. Czy było warto? Produkty kupiłam w grudniu zeszłego roku, więc uważam, że mogę Wam na to pytanie odpowiedzieć.
Samarite DIVINE ELIXIR to kosmetyk uniwersalny - 3w1 tonik, serum, krem. Ponoć idealnie zaspokaja spragnioną cerę w każdym wieku.
Dlaczgo powinaś go mieć? (obitniece producenta)
Serum rekomendowane również dla skóry problematycznej, poszarzałej, z przebarwieniami, z trądzikiem, stanami zapalnymi, poszerzonymi porami, naczynkami i podrażnieniami.
100%* – dogłębnie i długotrwale nawilża
100%* – natychmiastowo niweluje oznaki zmęczenia
100%* – nadaje blask
84%* – likwiduje szarość skóry
96%* – niweluje obrzęki pod oczami i unosi powieki
84%* – wyrównuje koloryt
84%* – zmniejsza podrażnienia i zaczerwienienia
96%* – zapewnia efekt liftingu
96%* – napina i natychmiastowo wygładza
80%* – redukuje widoczność zmarszczek
80%* – zmniejsza pory
92%* – normalizuje wydzielanie sebum
92%* – tonizuje, przywraca naturalne pH
100%* – koi skórę
zawiera naturalny zapach bez alergenów, idealny pod makijaż, *% kobiet potwierdzających rezultaty na podstawie badań aplikacyjnych
Skład INCI: Aqua (Purified Water), Rosa Damascena Flower Water, Centaurea Cyanus Flower Water, Niacinamide, Glycerin, Methylpropanediol, Saccharomyces Ferment Filtrate, Potassium Azeloyl Diglycinate, Arnica Montana Flower Extract, Hedera Helix Leaf Extract, Stachys Officinalis Extract, Humulus Lupulus Cone Extract, Cochlearia Armoracia Root Extract, Cinnamomum Casia Bark Extract, Quercus Robur Bark Extract, Rosa Canina Fruit Extract, Paullinia Cupana Fruit Extract, Zingiber Officinale Root Extract, Echinacea Purpurea Root Extract, Elettaria Cardamomum Seed Extract, Achillea Millefolium Leaf Extract, Lavandula Officinalis Flower Extract, Medicago Sativa Leaf Extract, Mentha Piperita Leaf Extract, Melilotus Officinalis Herb Extract, Capsicum Frutescens Fruit Extract, Potentilla Erecta Root Extract, Rosmarinus Officinalis Leaf Extract, Salvia Officinalis Leaf Extract, Scutellaria Baicalensis Root Extract, Acorus Calamus Root Extract, Thymus Vulgaris Leaf Extract, Symphytum Officinale Root Extract, Propylene Glycol, Maltose, Agave Tequilana Leaf Extract, Xylitylglucoside, Anhydroxylitol, Xylitol, Sodium Hyaluronate, Panthenol, Allantoin, Hydroxypropyl Guar, Lactic Acid, Citric Acid, Caprylyl Glycol, Phenoxyethanol, Sodium Benzoate, Ethylhexylglycerin, Citral, Citronellol.
Jak sami widzicie bogactwo ekstraktów roślinnych i ziołowych robi wrażenie. Sekretem marki jest ponoć unikalna kompozycja 33 potężnych aptecznych ziół, a ich połączenie i przenikanie powoduje magiczne działanie, jakiego nikt do tej pory nie doświadczył (tak przeczytamy na stronie internetowej producenta).
Przyznam, ze zdziwieniem, że kolejny miesiąc czekam na tę magię. Ale zaczynając od początku.
Divine Elixir ma fajną wodnistą konsystencję. Jest bardzo fajny w aplikacji, ponieważ błyskawiczni wchłania się w skórę. Nie zauważyłam, żadnego podrażnienia czy pieczenia.
Butelka w której się znajduje ma rewelacyjną grafikę i bardzo przyciąga uwagę. I w tym momencie, dla mnie, kończą się plusy tego kosmetyku.
Jako minus mogę na pierwszej pozycji wymienić kiepsko działającą pompkę, która dosłownie pluje produktem w sposób niekontrolowany. Czasami porcja wypluta pod ciśnieniem potrafi wręcz odbić się od dłoni i rozlać.
Kolejny minus - po aplikacji niestety szybko następuje u mnie nieprzyjemne ściągnięcie skóry, zupełnie jak bym użyła agresywnego kosmetyku przeciwtrądzikowego, a nie produktu, który ma w magiczny sposób zaspokoić moją spragnioną cerę. Wysoko w składzie znajdziemy niacynamid, który powinien pomagać regenerować komórki skóry, zmniejszać produkcję sebum, widocznie poprawia strukturę skóry i jej koloryt. Nie zauważyłam, żadnej z tych obietnic.
Nawet zaaplikowany krem z tej samej serii nie jest w stanie usunąć czy zminimalizować tego ściągnięcia, a to wszystko uwaga... za 149,99 zl/150 ml. Znam sporo produktów tańszych, które zachowują się o niebo lepiej i kosztują grosze jak na przykład >>> Marine Hyaluronics The Ordinary<<<.
Powiem Wam, że pierwsze spotkanie z tą marką uważam za mało przyjemne. Plusem jest fakt, że krem, aplikowany solo zachowuje się na twarzy trochę lepiej.
A Divine Elixir jak na razie najlepiej sprawdza mi się do rozprowadzania kuracji retinolowej na twarzy, bo z obiecanych efektów raczej nic nie zauważyłam. Żałuje, że się skusiłam.
Marka szczyci się tym, że ich produkty są dla wszystkich bez względu na wiek, typ skóry, tryb życia. Że przełomowe, inteligentne formuły, działają dokładnie tam, gdzie skóra ich potrzebuje i dokładnie tak, jak tego potrzebuje. Niestety moja skóra tych zalet nie dostrzega i zupełnie nie wiem dlaczego nie chce współpracować z tymi inteligentnymi formułami. A uwierzcie mi, że próbuję drugi miesiąc. W tym momencie już zaczynam się poddawać. Chcę te kosmetyki jak najszybciej skończyć, żeby ich już więcej nie oglądać.