Jakiś czas temu udało mi sie tę paletę wygrać w małym konkursie na FB. Właścicielka nie ukrywała, że była z niej średnio zadowolona. A jak to cudo sprawdziło się u mnie? Przeczytacie dalej.
Paleta wchodziła w skład limitowanego zestawu świątecznego Le Grand Palais. Miała ona fajny gabaryt. Taka jak w sam raz ani za duża ani za mała. Świetnie sprawdzała się przy wykonywaniu makijażu, ale tylko dzięki niektórym produktom.
Ta paleta zawierała wszystkiego po trochu, ale przede wszystkim:
* cienie do powiek - 15 szt ( matowe, satynowo-perłowe i brokatowe)
Delightful - delikatny perłowy satynowy jasny róż,
Moon on Their Wings błyszczący, brokatowy neutralny beżowo -brązowy,
Cobblestone - matowy średni brąz o zimnych podtonach,
City Lights - ciepły brąz o wykończeniu delikatnie błyszczącym,
Dreamlight - głęboki, brąz z czerwonymi podtonami o wykończeniu perłowym,
String of Lights - brokatowy topper bardziej do nałożenia na makijaż, niż noszenia solo,
Yule Log - ciemny, neutralny brąz ze sporą metalicznego błysku,
Wish List - złoto wpadające w pomarańcz z mocno metalicznym wykończeniem,
Arc de Triomphe - jeden z najładniejszych ever purpurowy-taupe ze sporą ilością brokatu,
Belle Femme - matowy bardzo ciemny brąz,
Stiletto - matowa mocno napigmentowana super czerń,
Eiffel - błyszczący, metaliczny ciemny szary z domieszką zieleni khaki,
Midnight in Paris - brokatowy ciemny niebieski,
Champs Elysees - przepiękny królewska purpura, która dawała wykończenie satynowo-metaliczne,
Party Dress - soczysty róż z brokatem,
Delightful, Moon on Their Wings, Cobblestone, City Lights, Dreamlight |
String of Lights, Yule Log, Wish List, Arc de Triomphe, Belle Femme |
Stiletto, Eiffel, Midnight in Paris, Champs Elysees, Party Dress |
* róże do policzków - 2 szt,
Stardust - matowy piękny odcień koralowo-brzoskwiniowy,
Skyline matowy delikatny odcień różu w neutralnej tonacji,
* Sun Bunny - brazer z perłowymi drobinkami w odcieniu ciepłego, średniego brązu z pomarańczowymi podtonami,
Stardust, Skyline, Flush, Sun Bunny |
* rozświetlacze - 2 szt:
Flush delikatny złoty rozświetlacz o perłowym połysku,
Satin Sheets perłowy brzoskwiniowy róż,
Od dołu: White Christmas, Satin Sheets, Vintage Lace |
* pudry - 2 szt:
White Christmas zimna śnieżna matowa biel,
Vintage Lace jasny matowy żółty.
Generalnie odnośnie końcówki, to tak sobie gdybam, bo na palecie jest napisane 15 cieni, 3 cienie o zwiększonej gramaturze i 4 pudry do twarzy - i żadnych informacji ponad to. No więc sami widzicie, że już od samego początku powitała mnie nie lada konsternacja. Co jest czym i do czego służy.
Le Grand Palas to wiele brokatowych, błyszczących cieni do powiek, które trudno jest używać bez naprawdę dobrego kleistego podkładu/bazy pod nie. Zwykła baza czy korektor nie działały. Po noszeniu brokatów w makijażu, po kilku godzinach zaczynały się one niemiłosiernie osypywać na twarz. Ich aplikacja wołała o pomstę do nieba. Pędzel, czy gąbkowy aplikator nie dawały im rady. Jedynie wklepanie palcem gwarantowało mniejszy bałagan i na twarzy i w palecie - bo cienie osypywały się jak szalone co widać na zdjęciach.
Najfajniej pracowało się z kolorami matowymi, satynowymi i tymi perłowymi. Te cienie rozcierały się idealnie, łączyły w ładny, wielowymiarowy makijaż. Osobiście 6-ciu cieni z tej palety unikałam jak ognia, bo nigdy nie byłam pewna czy wytrzymają czy też się osypią. A 5 będę nadal żałować, że ich już nie posiadam.
Bardzo przyjemne w stosowaniu były róże i rozświetlacze. Róże pięknie się aplikowały, dając możliwość budowania koloru, a rozświetlacze ze względu na niepasujące mi odcienie używałam głównie do makijażu oczu.
Porażką jest dla mnie ten brązer z zestawu. Gdybym ja była producentem, umieściłabym w tej palecie bardziej neutralny kolor, który posłuży większej ilości osób, niż ciepły pomarańczowy odcień brazu.
Jasny puder służył mi do rozświetlania pod łukiem brwiowym i utrwalaniu korektora pod oczami, a żółtego nie używałam wcale, bo nie pasował mi kolorystycznie. Jak widać ni każdy deal jest taki świetny. Z jednej strony wielofunkcyjna paleta, a z drugiej jej funkcjonalność względem użytkownika?
cienie brokatowe po wykonaniu makijażu |
Jako posumowanie powiem, że nie miałam jeszcze przyjemności używać kosmetyków Too Faced i po doświadczeniach z Le Grand Palais jakoś nie mam ochoty na testy. Formuły nie wszystkich cieni mi odpowiadały, a to trochę za dużo zamieszania, abym w przyszłości kolejny raz pokusiła się o gotową palet tej marki. Moja Le Grand Palais znalazła już nową właścicielkę. A ja jak lwica będę bronić swojego przekonania, że jednak wolę sama kompletować sobie palety. Marki takie jak MAC, Inglot czy Artdeco dają nam pełną swobodę wyboru i możliwość zakupu takich produktów, które będą nam dobrze służyć. W odpowiedniej tonacji czy kolorystyce.
Wiem, że pewnie pojawią się głosy, że takie rozwiązanie jest drogie. Ale czy nie jest drogo kupić paletę i nie używać połowy jej zawartości?
Ciekawa jestem jakie jest Wasze danie na ten temat? Wolicie gotowe palety, czy raczej preferujcie ich składanie.