Wakacje dobiegły końca. Jeśli chodzi o
makijaż to raczej starałam się odrobinę ograniczać, ponieważ
upały i tak nie służyły blendowaniu cieni :-)
Jak zawsze postawiłam na solidną pielęgnację i to był chyba najlepszy pomysł.
Przedstawiam Wam dzisiaj kilka kosmetyków i jak zwykle przypominam, że jeśli recenzja ukazała się już na blogu zostanie ona podlinkowana w nazwie produktu.
Jak zawsze postawiłam na solidną pielęgnację i to był chyba najlepszy pomysł.
Przedstawiam Wam dzisiaj kilka kosmetyków i jak zwykle przypominam, że jeśli recenzja ukazała się już na blogu zostanie ona podlinkowana w nazwie produktu.
Zaczynamy
od pielęgnacji podstawowej:
Jowae Purifying Cleansing Gel – delikatny, ale ma moc. Świetnie
oczyszcza twarz. Wyciągi roślinne pielęgnują skórę i absolutnie
nie występuje wrażenie przesuszenia.
Sesdream Repaskin SPF50 – bardzo fajny delikatny filtr do twarzy. Nie
bieli, nadaje się pod makijaż, nie zapycha skóry, nawet
przetłuszczającej się. Bardzo fajny filtr, nawet się nie
spodziewałam, że tak się polubimy.
Lierac
Sunissime SPF50 – kolejny fajny filtr, przyjazny skórze.
Ponieważ używam go od niedawna jeszcze się wstrzymam z opinią,
ale w ramach pierwszych wrażeń powiem, że jest potencjał.
SynchrolineTerproline Contour eyes&lip – właściwie to już
wykończyłam tubkę, ale bardzo podobał mi się efekt nawilżenia i
ujędrnienia ust. Wszystkie kolorowe produkty, po prostu lepiej na
nich wyglądały.
La
Roche Posay Eau Thermale – chyba nikomu nie muszę przedstawiać
tego produktu. Schłodzony w lodówce dawał skórze ukojenie podczas
upałów.
Pielęgnacja
dodatkowa:
Eisenberg
Lotion Apisante – delikatny, kojący tonik do twarzy. Świetny
kosmetyk, zapewnia dodatkową dawkę nawilżenia i świetnie sprawdza
się jako dodatek do masek. O czym niedługo Wam napiszę.
Clinique Clarifying Lotion 2 – mój niezawodny kosmetyk, który przewija
się w mojej pielęgnacji od chyba 10-ciu lat. Rewelacyjnie złuszcza
i doczyszcza wieczorem skórę. Z nim mam pewność, że w porach nie
pozostawały resztki podkładu. Mój kosmetyk „must have”.
Jowae
Wrinkle Smoothing Light Cream – krem o konsystencji praktycznie
mleczka idealnie odżywia i pielęgnuje cerę, która wymaga
traktowania przeciwzmarszczkowego. Delikatna konsystencja sprawdza
się i na dzień i na noc. Świetny pod makijaż.
Sesderma
Azelac RU – i prawdziwa perła i objawienie minionych wakacji.
Serum depigmentujące, które utrzymało w ryzach moje przebarwienia.
Absolutnie nic nowego nie pojawiło się na twarzy, a te już
istniejące nie przyciemniały pomimo iż słońca nie unikałam.
Recenzja pojawi się już za chwilę.
Pielęgnacja
specjalna:
W
przypadku mojej cery, zwłaszcza latem idealnie sprawdza się
złuszczanie i nawilżanie.
Montibello Revitalising Facial Scrub – peeling z granulkami i kwasami owocowymi. Moje opakowanie już się skończyło, a ja nadal ubolewam, że kosmetyki Montibello są tak słabo dostępne.
Montibello Revitalising Facial Scrub – peeling z granulkami i kwasami owocowymi. Moje opakowanie już się skończyło, a ja nadal ubolewam, że kosmetyki Montibello są tak słabo dostępne.
Eisenberg Masque Hydratation Totale – żelowa konsystencja idealnie
nawilża skórę, stosowany pod oczy rewelacyjnie prasuje na kilka
godzin wszystkie linie, które chcemy ukryć. Uwielbiam zarówno
latem jak i zimą.
Eisenberg S.O.S Apres Soleil – kojąca, również żelowa maska do
stosowania zwłaszcza po przebywaniu na słoneczku. Twarz, szyja i
dekolt otrzymywały tego lata potężną dawkę środka
uspokajającego.
GlamGlow
Thirstymud Hydrating Treatment – maska nawilżająca , którą
używam od niedawna więc jeszcze chwilkę wstrzymam się z
wydawaniem opinii. Ale jak ona pachnie <3
The Ordinary Peeling Solution AHA 30% i BHA 2% - wygląda jak
buraczany koncentrat, ale to jak oczyszcza moją skórę to jaki
kosmos. W pozytywnym znaczeniu oczywiście. Tak polubiłam ten
kosmetyk, że z utęsknieniem czekam na uzupełnienie braków
magazynowych, bo przydałaby się kolejna buteleczka.
Letni
makijaż:
Jak
to mówią „less is more”. Dla mnie makijaż minimalistyczny
ogranicza się się do zaledwie kilku kosmetyków. Na zdjęciu widać
próbki podkładów Estee Lauder Double Wear i Clinique
Even Better ponieważ wypowiedziałam w wakacje wojnę wszelkim
próbkom i nawet udało mi się trochę pozużywać. Podkłady są
nawet OK, kryją, doskonale trzymają się na twarzy cały dzień.
Ale miałam również okazję spróbować kilku innych perełek,
które podejrzewam, że ciągu następnych miesięcy zagoszczą w
mojej kosmetyczce.
Hitem okazała się dla mnie baza PhotoFinish Iconic Primer Stick marki Smashbox która dzielnie matowiła moją skórę, nie pozwalała spływać podkładom, zwłaszcza z nosa. Uwielbiam!
Hitem okazała się dla mnie baza PhotoFinish Iconic Primer Stick marki Smashbox która dzielnie matowiła moją skórę, nie pozwalała spływać podkładom, zwłaszcza z nosa. Uwielbiam!
Niezawodna
baza pod cienie Primer Potion Urban Decay – czy malowałam
oczy czy nie używałam bazy, żeby na powiekach nie rolowały się
produkty. Bazę znam i używam też około 10 lat i jak na razie jest
to najlepszy tego typu kosmetyk dostępny na rynku.
Chanel Revolution De Chanel – 2,5 miesiąca używania i ciągle jest
czym malować. Podkręcenie, pogrubienie w idealnym stanie wytrzymuje
cały dzień. Nic się nie marze, nie schodzi pod oczy i nie robi
pandy. Tusz wart każdej złotówki.
Dior Lip Maximizer – połysk i miętowe ochłodzenie to jest to co
tygryski kochają najbardziej.
Inglot
Vertigo 09 – cień, który równie dobrze może służyć jako
rozświetlacz do twarzy. Piękne neutralne złoto z bardzo
delikatnymi drobinkami. Drama polega na tym, że jest coś jest
dobre, to producent albo poprawia mu formułę, albo wycofuje ze
sprzedaży – tak jak to zrobił Inglot. Niestety zamiennika tego
cuda nie udało mi się znaleźć.
I
to tyle jeśli chodzi o moich ulubieńców. Oczywiście przypomniałam
sobie dzisiaj, pisząc ten tekst, że zabrakło bohatera lata
kokosowego brązera 104 Tan-Tastic Marc Jacobs – który służył
mi nie tylko do opalanie skóry, ale również do modelowania powiek.
Ciekawa
jestem Waszych ulubieńców lata?