Najważniejsze
składniki to płótno nośnik naszej maski ja mam akurat wiskozowe
płachty marki Missha ale bez problemu kupicie maseczki sprasowane w
tabletkach. Na popularnych portalach aukcyjnych jest bardzo
różnorodna oferta.
Pozostałe składniki to serum, w moim przypadku LIQ CC, którego recenzję można przeczytać w >>>poście<<< i serum hialuronowe Murier HA3+, które również recenzowałam już na blogu w >>>poście<<<. Czy serum czy sam kwas hialuronowy obie wersje doskonale się sprawdzą.
Najważniejszym jednak składnikiem jest dobrej jakości hydrolat lub tonik, który rozcieńczy nam miksturę, którą powinna wchłonąć płachta.
Ja używam do masek Lotion Apaisante (200 ml/219 zł) z linii Pure White marki Eisenberg. Po pierwsze dlatego, że nie ma on w składzie alkoholu, a po drugie dlatego, że pochodzi z linii dedykowanej dla cer z problemem przebarwień bądź nierównej pigmentacji.
Tonik
zawiera w sobie formułę Trio-Molecular, są to trzy enzymy
odpowiedzialne za regenerację, energetyzację i dotlenienie
skóry.
Zawiera on także wyciąg z kwiatów stokrotki pospolitej i witaminę C, które rozjaśniają cerę i wpływają zbawiennie na problemy pigmentacyjne oraz wodę z róży damasceńskiej i wodę chabrową o właściwościach łagodzących i odblokowujących.
Zawiera on także wyciąg z kwiatów stokrotki pospolitej i witaminę C, które rozjaśniają cerę i wpływają zbawiennie na problemy pigmentacyjne oraz wodę z róży damasceńskiej i wodę chabrową o właściwościach łagodzących i odblokowujących.
Kolejnym krokiem jest wymieszanie w miseczce wszystkich składników, tak aby płyn miał dosyć rzadką konsystencje i wkładamy maskę, aby go wchłonęła. Po kilku chwilach maseczka jest gotowa do użycia. Nakładamy ją na twarzy i relaksujemy się 15-20 minut. Po tym czasie i tak nie wszystkie składniki zostaną wchłonięte przez skórę. Zawsze dodatkowo przecieram jeszcze szyję, dekolt czy ramiona.... ot tak żeby wykorzystać wszystkie dobroczynne resztki płynu.
Po
takiej pielęgnacji moja cera jest gładka, odświeżona,
rozjaśniona, promienna i przygotowana na dalsze kroki pielęgnacji.
Jest to idealne uzupełnienie codziennych rytuałów. A najważniejszy
jest fakt, że wiemy jakie półprodukty znajdują się w masce i mamy gwarancję, że wszystkie
składniki zostały przebadane dermatologicznie i oftalmologicznie.
Jestem
bardzo ciekawa czy robicie sobie maseczki DIY w domu?