Pierwszym kosmetykiem na tapecie będzie Pantene PRO-V tonik wzmacniający przeciw wypadaniu włosów. Kuracja w postaci toniku bez spłukiwania dodatkowo wzmacnia włosy, chroni je przed wypadaniem oraz zwiększa objętość fryzury nawet o 40%. Zawiera witaminę B3 i prowitaminę B5, które wnikają głęboko do wnętrza włosów. Tonik stosuje się po każdym umyciu włosów, równomiernie wmasowując go w ich nasadę przed modelowaniem.
Sposób użycia:
Używaj codziennie. Aplikuj na mokre lub suche włosy. Spryskaj około 15 razy
włosy u nasady, pokrywając produktem skórę głowy powyżej linii ucha. Wmasuj
opuszkami palców. Nie spłukuj. Stylizuj jak zwykle.
Kosmetyk ma żelową,
idealnie wchłaniającą się konsystencję i przepiękny kwiatowy zapach. Jedyna
rzecz, która mnie niepokoi to mocna alkoholowa nuta, która również jest bardzo
dobrze wyczuwalna. Czuć zresztą podczas wmasowywania kosmetyku w skórę głowy lekkie
pieczenie i szczypanie. Patrząc na skład już się nie dziwię niczemu.
Producent obiecuje zauważalne efekty już po około 2 tygodniach stosowania, bo na tyle kuracja powinna starczyć.
Producent obiecuje zauważalne efekty już po około 2 tygodniach stosowania, bo na tyle kuracja powinna starczyć.
Stosując ten tonik
zauważyłam efekty w postaci nieznacznego ograniczenia wypadanych włosów.....na samym początku kuracji.
Niestety po jego odstawieniu problem powrócił ze zdwojoną siłą. Ponieważ jest
to stara wersja, niedostępna już, nie będę kontynuować tej kuracji. Nowej wersji tego typu kosmetyków nie zamierzam próbować, no chyba, że będą mieć rzeczywiście imponujące składy. Generalnie szukam czegoś lepszego.
Skład INCI:
Skład INCI:
Ogromnym plusem jest
opakowanie – butelka ze sprayem, który równomiernie dozował tonik i był bardzo łatwy
się w obsłudze.
Jeśli chodzi o używanie
to nie stosowałam go codziennie, ale co drugi dzień, bo tak myję swoje włosy.
Aplikowany na wieczór i całą noc miał szansę działać i pokazać ile potrafi.
Rankiem natomiast myłam włosy. Nie zauważyłam nadmiernego przetłuszczania się
skóry głowy, natomiast jakiś czas temu zauważyłam niesamowite przesuszenie skóry głowy, które długo nie chciało ustąpić. Myślałam wtedy, że to od innego kosmetyku, ale sądzę, że winna była ta kuracja z Pantene. Po jej odstawieniu i silnym nawilżaniu skóry, po pewnym czasie wszystko wróciło do normy. Ku mojemu zadowoleniu. Szampony Pantene nadal bardzo lubię, ale z kuracjami chyba się nie zaprzyjaźnię.
Zaczęłam o wiele ostrożniej podchodzić do cudownych kosmetyków, obietnic producentów i jeszcze bardziej wnikliwie badać składy.
Zaczęłam o wiele ostrożniej podchodzić do cudownych kosmetyków, obietnic producentów i jeszcze bardziej wnikliwie badać składy.