Zacznę może od tego, że
absolutnie uwielbiam starą wersję pędzla GlamBRUSH T5 (pisałam o nim TUTAJ). Jest to jeden z niewielu moich ulubieńców, których
cenię za to w jaki sposób rozkładają kolorowe produkty na skórze.
W przypadku brązera jest to idealnie roztarta chmura koloru w tych
miejscach, w których chcemy. Mało tego, pędzel jest tak
fantastycznie ułożony, że można wykonywać makijaż praktycznie
bez użycia lusterka.
Kiedy usłyszałam w
filmiku Hani, że powstała ulepszona wersja mojej ukochanej
magicznej różdżki w postaci T111 postanowiłam go kupić, żeby na
żywo przekonać się co z tego wyniknie.
GlamBRUSH T111 – to
pędzel typu duo fibre, łączone włosie kozie i syntetyczne.
Pędzel stworzony do
nakładania różu do policzków, szczególnie mocno
napigmentowanego, do nakładania różu w kremie, rozświetlaczy w
kremie i kamieniu ale również do brązerów i podkładów.
Całkowita długość
pędzla ok. 19 cm długość włosia ok. 4 cm
Jego koszt to 45 zł.
Pędzel jest bardzo solidnie wykonany. Biała,
lakierowana rączka jest wygodna i świetnie się ją „trzyma”.
Generalnie pędzel jest cięższy i wydaje mi się, że lepiej
wyważony w porównaniu ze starą kolekcją.
Zarówno numer pędzla jak i logo jest wygrawerowane i
pokryte lakierem w kolorze skuwki, przytrzymującej włosie – czyli
złotym, bardzo eleganckim odcieniem Rose Gold.
Włosie syntetyczne w kolorze jasnym, jest dosyć
sprężyste i świetnie się ugina. I jeszcze lepiej dopiera. Po
wysuszeniu pędzel jest jak nowy.
Po lewej jest pędzel T5, po prawej T111 |
A
więc do czego się w nim nie zakochałam?
Pędzel GlamBRUSH T111 to po prostu całkowicie inny pędzel i absolutnie nie porównałabym go do starej wersji T5. Jako ulepszona wersja też mało mnie przekonuje. Idealne zestawienie włosia syntetycznego względem naturalnego nadawało T5 cechy „skunksa” idealnego.
Pędzel GlamBRUSH T111 to po prostu całkowicie inny pędzel i absolutnie nie porównałabym go do starej wersji T5. Jako ulepszona wersja też mało mnie przekonuje. Idealne zestawienie włosia syntetycznego względem naturalnego nadawało T5 cechy „skunksa” idealnego.
Na zdjęciu wyraźnie
widać, że nowa wersja ma znacznie więcej włosia syntetycznego
względem starej. Niestety daje to efekt większej sztywności, a tym
samym rozłożenie brązera już nie jest takie samo jak w przypadku
T5. Nie ma takiej chmurki koloru. Te osoby, które się malują
zapewne wiedzą o co mi dokładnie chodzi.
Ogromną zaletą pędzla
GlamBRUSH T111 jest praca z różami, zwłaszcza tymi mocno
napigmetowanymi. Włosie syntetyczne nabiera odpowiednią ilość
produktu, po czym kolistymi ruchami idealnie rozciera ją na
policzkach. Tu muszę go bardzo pochwalić.
Pomimo, iż nie jestem
fanką tego pędzla, tylko dlatego, że oczekiwałam od niego czegoś
całkowicie innego, to uważam, że jest to niezły wybór jeśli
szukacie akcesoriów, które pomogą wam ujarzmić i nauczyć się
używania różu.
A w następnej
kolejności opiszę róż „Panna Młoda” z Glam-Shop.pl, który
zrobił na mnie ogromne wrażenie.
P.S. Udało mi się znaleźć jeszcze starą wersję T5 więc mam zapas, na wypadek gdyby mojemu ulubieńcowi coś się stało :-)