Od wielu już miesięcy
używam z powodzeniem kuracji marki Dermofuture. Mam swoich
ulubieńców, do których lubię wracać. Kosmetyki sprawdzają się w
mojej pielęgnacji bardzo dobrze.
Jakiś czas temu
opisywałam Wam fantastyczne szkolenie jakie zorganizowała do
blogerów marka DermoFuture. Jeśli nie czytaliście, podsyłam Wam
LINK.
Na szkoleniu otrzymaliśmy
trzy nowości do testowania i właśnie dzisiaj przychodzę z moimi
wnioskami po używaniu jednej z nich.
Kuracja uszczelniająca naczynka z 1% witaminą K ma za zadanie wzmocnić naczynka, złagodzić i zredukować zaczerwienienia.
Kuracja z witaminą K zawiera
unikalne składniki z intensywnymi właściwościami regenerującymi
i kondycjonującymi skórę. Uszczelniają one ścianki naczynek
krwionośnych, zapobiegając ich nadmiernemu rozszerzaniu oraz
zmniejszając ich widoczność. Ze względu na dużą zawartość
(1%) witaminy K, zostają szybko zredukowane zaczerwieniania i
zasinienia Olej arganowy optymalnie odżywia, zwiększając jędrność
i elastyczność naskórka.
DZIAŁANIE KURACJI:
• wzmacnia i uszczelnia osłabione ścianki naczyń
• zmniejsza widoczność naczynek krwionośnych
• zapobiega nadmiernemu rozszerzaniu naczynek
• stymuluje procesy naprawcze
• regeneruje podrażnienia
Tak brzmi opis producenta.
Jeśli chodzi o moją cerę
mieszaną w stronę przetłuszczającej się, naczynka mam tylko
popękane i zaczerwienienie utrzymuje się przy płatkach nosa. Ale
poprzez stosowanie kuracji depigmentujących przebarwienia zauważyłam
pojawiające się czerwone pajączki na policzkach. Dlatego między
innymi zdecydowałam się na testowanie kuracji z witaminą K.
KONSYSTENCJA
I ZAPACH
Kuracja
ma bardzo „zbitą”, żelową formę. Jak na razie nie występują
problemy z dozowaniem. Szklana pipeta nabiera odpowiednią ilość
produktu. Niestety obawiam się, że przy większym zużyciu problem
z wydobyciem kosmetyku będzie dosyć poważny. Kuracja ładnie
pachnie - olejem arganowym. I jest niesamowicie wydajna. Ja stosuję
3-4 krople na całą twarz.
Tyle
z plusów.
Minusem
jest konsystencja, która (w moim przypadku) absolutnie nie jest
absorbowana przez skórę, tylko niczym baza silikonowa siedzi na jej
powierzchni.
Producent
zaleca, aby stosować ją wieczorem na oczyszczoną skórę,
delikatnie wmasować,
a po wchłonięciu zastosować krem
pielęgnacyjny.
Sama
kuracja jest na tyle bogata, że nie ma jak dać na nią kremu
ponieważ wszystko siedzi na skórze i mam wrażenie, że tylko marnuję
produkty, ponieważ absolutnie nie wchłaniają się . Jeśli nie dam kremu,
rano wstaję ze ściągniętą skórą. Czyli podsumowując i tak źle
i tak niedobrze.
Czy kuracja działa?
Mogę
potwierdzić, że tak, ponieważ pajączki na policzkach zostały
ukojone i straciły odrobinę na intensywności.
Kolejnym minusem natomiast jest fakt, że nastąpiło tak zwane zapchanie i w związku z czym od tygodnia znowu walczę o ładną cerę i staram się zaleczyć niedoskonałości i sporych rozmiarów niespodzianki, które zaatakowały moje policzki i linię czoła.
A nie
tak miało być. Kurację odstawiłam i może za jakiś czas dam jej
kolejną szansę.
Sądzę,
że u osób z suchą czy normalną cerą może się ona lepiej
sprawdzić. U mnie niestety jest to chwilowa porażka.
Ta
mała szklana buteleczka ma pojemność 20 ml i kosztuje na stronie
producenta 42,90 zł. Ale radzę poszukać również w innych
sklepach, bo rozpiętość cenowa jest niesamowita.
I tyle z mojej radości i testowania.... idę wysmarować buzię Effaclar Duo+, który w takich przypadkach działa rewelacyjnie.
Miłej niedzieli kochani
:-)