W ostatnich dniach było już coś dla
ciała, dla twarzy i dla paznokci. Najwyższa zatem pora na
rozpieszczenie ducha i swoje podniebienie.
Pani Walewska jest fajnym,
prostym w wykonaniu ciastem, które zachwyci każde podniebienie.
Sposób przyrządzenia jest łatwy i nieskomplikowany. Wystarczy
kilkanaście minut.
Jedynym jej minusem tego boskiego
przysmaku jest fakt, że musi poleżeć przez noc w lodówce,
żeby
wszystkie składniki się dobrze przegryzły.
Składniki do wykonania ciasta:
- 2 szklanki mąki, ja używam tortowej,
- kostka masła,
- łyżeczka proszku do pieczenia,
- 1/2 szklanki cukru,
- duża szczypta soli
Składniki siekamy do momentu
rozdrobnienia i połączenia się, następnie dodajemy 5 żółtek
i
zarabiamy całość. Gotowe ciasto dzielimy na dwie równe części.
Składniki do wykonania bezy:
- 5 białek,
- 1/2 szklanki cukru,
- czubata łyżka mąki pszennej lub jasnego budyniu.
Białka ubijamy na sztywną pianę, pod
koniec ubijania dodajemy cukier i mąkę.
Obydwa kawałki ciasta rozwałkowujemy
na rozmiar blachy (rozmiar mojej to 40x42).
Nakłuwamy delikatnie widelcem i
smarujemy każdy blat dżemem porzeczkowym, wiśniowym
bądź
powidłami. Ważne jest aby dżem był lekko kwaskowy.
Na wierzch rozkładamy ubitą pianę z
białek. Z tym, że na jeden blat dajemy jej trochę więcej niż
na
drugi. Część na której jest więcej piany możemy posypać
jeszcze posiekanymi orzechami lub migdałami, ponieważ będzie to
wierzch naszego ciasta.
Blaty pieczemy w temperaturze około
180 stopni przez 15-20 minut. Do momentu, aż będą złociste.
Jeśli chodzi o krem do ciasta to od
wielu lat jestem wierna kremowi Karpatka Delecty. Pyszny, łatwy w
przyrządzeniu i zawsze się udaje.
Do kremu potrzebujemy: paczkę kremu do
karpatki, mleko i masło – wszystkie potrzebne składniki znajdują
się na opakowaniu.
Krem gotujemy z mlekiem, a jak
wystygnie mieszamy z masłem i gotowe.
Składamy ciasto:
na sam spód idzie blat z mniejszą
ilością bezy, następnie gotowy krem Karpatka i na wierzch blat
z większą ilością bezy i orzechami.
Całe ciasto składam w blaszce do
pieczenia, ponieważ łatwiej wstawić je do schłodzenia do lodówki.
Po całej nocy jak krem stężeje i kruche ciasto wchłonie odrobinę
wilgoci, pozostaje nam tylko zaparzyć kubek smacznej kawusi czy
herbatki i delektować się kawałkiem niesamowitej Pani Walewskiej.
Smacznego :-)
P.S. W oryginalnym przepisie było dwa
razy więcej cukru zarówno w cieście jak i bezie, ale wtedy Pani
Walewska wychodzi strasznie słodka więc spokojnie można również
odrobinę ograniczyć i te ilości, które ja Wam podałam.
A jak Wy rozpieszczacie swoje podniebienie?