Listopad dobiegł końca. Przed nami
grudzień czyli święta, prezenty, rodzinne spotkania. Bardzo się cieszę z tego powodu.
Podsumowując cały miesiąc zdałam
sobie sprawę, że non stop używałam tych samych kosmetyków.
Zasługują zatem na wymienienie ponieważ były niekwestionowanymi
ulubieńcami całego miesiąca listopada.
Jak zwykle, jeśli recenzja danego
produktu już się ukazała to podlinkuje ją w nazwie.
PIELĘGNACJA
Lierac Premium – jedno z
lepszych odkryć tego roku. Pięknie odżywia skórę i powoduje, że
z dnia na dzień wygląda ona coraz lepiej. Okazuje się, że pomimo
całego swojego bogactwa, krem świetnie nadaje się pod makijaż,
teraz jak nastały chłodniejsze dni.
Vintage Body Oil- masło do
ciała – jak ono pachnie <3 Świetnie nawilża i koi skórę.
Kaloryfery i zima jej niestraszne.
Yonelle Progressive Nanomask –
ponieważ zaczęłam (znowu) rozprawiać się z przebarwieniami, moja
pielęgnacja jesienno-zimowa została dobrana pod tym kątem. Maska
świetnie się sprawuje, a efekty są rzeczywiście widoczne. O tym
jednak napiszę w recenzji ponieważ ten produkt zasługuję na
więcej pochwał.
Pantene ProV Expert – Velvet CremeInfusion – ratuje końcówki włosów przesuszonych.
A u mnie
niestety od farbowania i częstego suszenia suszarką niezbyt
ciekawie to wygląda. Zastanawiałam się nawet nad obcięciem włosów, ale na
razie wspomagam się sprawdzonymi kosmetykami.
PIELĘGNACJA
SPECJALNA
Lierac Diopticreme – krem do
skóry pod oczami. Stosuję na dzień i testuję, żeby wydać
końcowy werdykt.
Yonelle Infusion Eye Night Creme –
krem pod oczy na noc przedstawiałam Wam nie tak dawno. Cały czas
jestem nim zachwycona. Osoby, które zaopatrzyłam w próbki kremu
również podzielają moją opinię. Świetny kosmetyk. Co widać w
poprawie wyglądu skóry.
PERFUMY
Jak wiecie od jakiegoś czasu zachwycam
się zapachami niszowymi. W międzyczasie udało mi się dostać do
grupy testującej (Ofeminin.pl) nowy zapach Naomi Campbell
Pret-a-Porter.
I przyznaję szczerze, że jest to dla mnie jedna
z największych niespodzianek sezonu jesiennego. A nic więcej nie
powiem, bo nie będzie Wam się chciało czytać recenzji.
MAKIJAŻ
Lancome Star Bronzer Intense –
cały czas ubolewam, że tak fantastyczny kosmetyk został wycofany
ze sprzedaży. Zużyłam już kilka opakowań. Cały czas szukam
zamiennika, ale niestety jest to bardzo trudne. Odcień tego brązera
jest dosyć specyficzny – nie daje płaskiego matu, a pozostawia
ładną opaleniznę, nie ma w sobie zbyt wiele drobinek, a pięknie
rozświetla cerę i zmiękcza rysy twarzy. Lancome WHY???
Marc Jacobs Highliner THink –
fantastyczny odcień granatu. Pięknie podkreśla oko i utrzymuje się
calutki dzień.
Armani Eyes to Kill Rose Popillia
– pochodzi niestety z limitowanej edycji. Piękny wielowymiarowy
kolor szaro-fioletowo-różowo-niebieskawo-złoty. Trudno opisać jego
barwę. Trzyma się jak zaczarowany nawet bez bazy pod cienie. Jestem
nim cały czas oczarowana.
Inglot Vertigo 09 – jeden z
najpiękniejszych cieni rozświetlających i otwierających oko.
Armani Smooth Silk Lip Pencil 12 –
nie wiem jak do tej pory funkcjonowałam bez tego koloru. Idealny,
naturalny, pięknie podkreśla i modeluje usta i co najważniejsze
lubi się z wieloma odcieniami pomadek.
Chanel Rouge Coco Shine Boy –
piękny, najbardziej naturalny odcień pomadki w kolorze nude.
Pięlęgnuje i nawilża usta. Generuje wiele komplementów :-)
Ciekawa jestem Waszych ulubieńców?