Mam w swoich zbiorach kilka perełek,
które z wielkim namysłem zostały wybrane i dlatego jeszcze bardziej
cieszą. Komfort użytkowania każdej z kredek jest niesamowity.
Kolorystyka jest również wybitnie „moja”. Mam nadzieję, że
któraś z Was skorzysta z takiej podpowiedzi.
MARKI
Od dołu do góry:
- Essence Lipliner - 07 Satin Mauve
- Dior Lipliner Pencil - 573 Mauve Desinvolte
- Giorgio Armani Smooth Silk Lip Pencil - 12
- Inglot Soft Precision Lipliner - 74
- MAC Prep+Prime Lip
W świetle dziennym
KOLORYSTYKA I CENA
- Essence – to taki ciekawy odcień brudnego różu z niewielką domieszką brązu i purpury. Zdecydowanie najciemniejsza z całego zestawu. Cena 4,99 zł
- Dior – ciemny różany odcień z delikatnymi drobinkami. Cena 115 zł
- Armani – najbardziej naturalny kolor ze wszystkich moich kredek. Ciemny różany, ale dużą domieszką brązu. Daje naturalny efekt przy delikatnym, optycznym powiększeniu ust. Zdecydowanie lepiej wygląda na ustach niż na ręce. Cena 125 zł
- Inglot – brudnawy, naturalnie wyglądający ciemny róż. Cena 23 zł.
- MAC – jest to produkt transparentny. Cena 74 zł.
W świetle słonecznym
DZIAŁANIE
- Essence – precyzyjna i mięciutka. Może długo leżeć na ustach i nie wysusza ich. Świetnie zastępuje pomadkę do ust. Więcej można przeczytać w mojej recenzji (TUTAJ).
- Dior – precyzyjny, bardzo dobrze obrysowuje kontur ust. Niesamowita wręcz trwałość. Nie znika zbyt szybko nawet po nałożeniu błyszczyka. Z drugiej strony kredki znajduje się całkiem przyzwoity pędzelek do nakładania pomadki.
- Armani – precyzyjna i mięciutka. Ładnie obrysowuje usta i nie przesusza ich nadmiernie. Jako baza zastosowana pod pomadkę, podbija nieznacznie jej kolor i przedłuża zdecydowanie trwałość makijażu ust. Recenzja na jej temat pojawiła się niedawno (TUTAJ).
- Inglot – precyzyjna, ale już nie tak miękka jak poprzedniczka. Przedłuża wytrzymałość pomadki, obrysowuje usta w naturalny sposób. Nie może być stosowana jako zamiennik pomadki ponieważ daje wrażenie przesuszonych ust.
- MAC – produkt dwu-funkcyjny. Może być używana jako konturówka do obrysowania konturu lub jako baza pod pomadkę, w celu przedłużenia jej trwałości. Nie wpływa na przekłamanie koloru pomadki. W ekstremalnych przypadkach można ją użyć jako balsam do ust. Recenzja (TUTAJ).
WYTRZYMAŁOŚĆ
Bardzo żałuję, że zapomniałam
zrobić zdjęcia jak zmywałam z ręki próbki kolorów.
Jako pierwsza poddała się kredka
marki Essence, ale ze względu na jej kremową formułę
nie oczekiwałam zbyt dużej trwałości.
Kolejną pomadką, którą pokonał
płyn micelarny był Inglot. Trochę walczyła, ale nie
zbyt długo, bo po drugim przetarciu nie było po niej śladu na
ręce.
Armani jako trzeci
zniknął ze skóry. Ale i tak bardzo tę kredkę lubię :-)
Najtrwalsza z mojego zestawu okazała się
konturówka Diora. I tu mogę się śmiało podpisać
obiema rękami. Jej wytrzymałość jest niesamowita i godna podziwu.
Żałuję tylko, że nie jest trochę mniej sucha, aby mogła
zastąpić pomadkę. No, ale nie taka jest jej podstawowa funkcja.
Podsumowując uwielbiam wszystkie
kredki. Jedne za trwałość, inne za odcień. Przy okazji chciałabym
też wyjaśnić jedną rzecz, która denerwuje mnie już od jakiegoś
czasu. Pewna blogerka modowa puszy się, że to ona wylansowała
kredkę Inglota nr 74, niestety ja pracowałam na stoisku tej marki
dłuższy czas i ten odcień zawsze najlepiej się sprzedawał. Ma tak
uroczy kolor, że wpadał w oko większości klientek, więc nie
rozumiem dlaczego ktoś publicznie takie bzdury opowiada :-P
Osobiście bardzo długo opierałam się
przed używaniem tego typu kosmetyku. Mogę śmiało stwierdzić, że
nie wiedziałam wtedy co czynię.
A konturówki bardzo Wam polecam. Są
to kosmetyki, w które czasami warto zainwestować, żeby dłużej
cieszyć się ulubionym makijażem.
Bardzo jestem ciekawa jakie są Wasze
typy. Podzielcie się w komentarzach.