Nigdy nie ukrywałam, że uwielbiam
tusze do rzęs marki MAC. Niektóre z nich mnie zachwyciły inne
lekko rozczarowały. Tym razem mam dylemat, bo zupełnie nie wiem jak
mam kolejny tusz opisać.
In Extreme Dimension 3D Black Lash to
maskara w intensywnym, czarniejszym niż czerń kolorze.
Ma podkreślać i wzmacniać rzęsy na całej ich długość.
Innowacyjne nasycenie pigmentu sprawia , że kolejny stopień czerni
przeradza się w kolor smoły. Maskara zwiększa objętość,
wydłuża, a przy tym pozostawia rzęsy miękkie i elastyczne.
Trwała, nie krusząca się i nie rozmazująca się. Mega
szczoteczka przeniesie więcej tuszu, jednocześnie rozdzielając,
unosząc i definiując rzęsy. Testowana
okulistycznie (tak twierdzi producent).
SZCZOTECZKA
Podobnie jak w przypadku pierwowzoru In Extreme Dimension , szczoteczka jest plastikowa
i posiada bardzo drobne włókienka (dosłowni jak igiełki) na całej długości wraz z półokrągłą końcówką, która ułatwia modelowanie rzęs zwłaszcza w kącikach zewnętrznych oczu. Niestety In Extreme Dimension, miało dłuższe te „igiełki” i znacznie lepiej rozczesywało rzęsy. Zwłaszcza przy nakładaniu kolejnej warstwy tuszu. Klasyczna IED podobała mi się bardziej i lepiej mi się z nią pracowało, pomimo, iż zdarzyło mi się kilka razy ukłuć się w oko.
i posiada bardzo drobne włókienka (dosłowni jak igiełki) na całej długości wraz z półokrągłą końcówką, która ułatwia modelowanie rzęs zwłaszcza w kącikach zewnętrznych oczu. Niestety In Extreme Dimension, miało dłuższe te „igiełki” i znacznie lepiej rozczesywało rzęsy. Zwłaszcza przy nakładaniu kolejnej warstwy tuszu. Klasyczna IED podobała mi się bardziej i lepiej mi się z nią pracowało, pomimo, iż zdarzyło mi się kilka razy ukłuć się w oko.
KONSYSTENCJA
Konsystencja jest
lekkiego musu. Dosyć mokrego. Pomimo otwarcia jej ponad
miesiąc temu, nie uległa zmianie czy wysuszeniu. Osobiście uważam,
że jest za rzadka, bo szczoteczka nabiera jej bardzo dużo co
utrudnia malowanie. Każda kolejna, aplikowana warstwa coraz bardziej
skleja rzęsy.
WYMIAR CZERNI
Odcień czerni (jak w Matrixie) jest
imponujący. I wcale nikt nie żartował opisując ją jako smołę.
Już przy pierwszej aplikacji rzęsy są niesamowicie podkreślone.
Nasycenie pigmentu sprawia, że trzeba się dłużej pobawić przy
makijażu, ale uważam, że warto.
DZIAŁANIE
Jeśli chodzi o nadanie objętości to
spodziewałam się więcej. Długość jest w miarę przyzwoita.
Natomiast zachwyca podkręcenie rzęs (na zdjęciu bez użycia
zalotki), które utrzymuje się przez długie godziny.
Pomimo nałożenia dwóch warstw, rzęsy
są zawsze mięciutkie i elastyczne.
Tusz jest bardzo trwały nie kruszy
się, nie osypuje i nie robi efektu pandy nawet podczas największych
upałów. Osobiście dla mnie ma tyle samo plusów co i minusów. Nie
jestem w stanie określić strony barykady bo ani mnie nie zachwycił,
ani nie zniechęcił.
Jednakże o dłuższym zastanowieniu,
jeśli będę miała dokonać ponownego zakupu to wybiorę pierwszą
i klasyczną wersję In Extreme Dimension z białymi literkami.
Dodatkowo powiem Wam, że tusz został
przebadany oftalmologicznie, nadaje się dla osób noszących szkła
kontaktowe.
Tusz ma pojemność 12g i kosztuje 100
zł. Przy tej pojemności szacuję jego użytkowanie na ponad pół
roku.