8/18/2016

Etude House Precious Mineral Bright Fit BB Cream SPF30/PA++


Zakup kremu BB marki Etude House był bardzo świadomym wyborem, ze względu na kolorystykę proponowaną przez tą markę.
Zapewne niewiele osób wie, że przez ponad 8 miesięcy testowałam sobie różne rodzaje azjatyckich kremów bb, żeby wiedzieć o co jest tyle szumu i na czym polega ich fenomen. Mogę śmiało powiedzieć, że w około 80 % testy wypadały bardzo pozytywnie, jedynym minusem był niestety odcienie kremów, które były dla mnie zdecydowanie zbyt jasne. Występował również dodatkowy czynnik, który niesamowicie mnie zaskoczył. 
Jako osoba posiadająca cerę przetłuszczającą się jestem przyzwyczajona, że podkłady lubią na niej oksydować (ciemnieć lub wpadać w brzoskwiniowe pod-tony). W przypadku azjatyckich kremów bb sytuacja jest skrajnie odwrotna – kremy w ciągu dnia jeszcze jaśnieją na mojej skórze.....zupełnie tego zjawiska nie rozumiem i nie ogarniam.

Wracając do marki Etude House jako jedna z nielicznych oferuje swoim klientom gamę kolorystyczną zawierającą ciemniejsze odcienie: 
N02: Light Beige, 
W13: Natural Beige,  
W24: Honey Beige, 
W15: Sand Beige (jest ciemniejszy od W24).
Precious Mineral Brightning Fit oprócz wysokiej ochrony, ma dodatkowo rozjaśniać 
i wybielać przebarwienia (dzięki adenozynie i arbutynie) oraz zapewniać pielęgnację przeciwzmarszczkową.
Jego delikatna konsystencja doskonale stapia się ze skórą, dopasowując do jej kolorytu. 
Makijaż zyskuje promienne wykończenie.


Kolor, który posiadam W24 Honey Beige (wybrany z pełną premedytacją) to ciepły, ciemniejszy beż, który wymieszany z innym zbyt jasnym kremem bb daje doskonały odcień, który pasuje rewelacyjnie wiosną jak i latem. Eksperyment się powiódł.
Krem ma bardzo fajny poziom krycia, który w sumie jest zadowalający jak dla moich przebarwień. Nie tworzy efektu maski, tylko pozostawia rozświetloną cerę. Po kilku godzinach delikatnie osadza się w zmarszczkach i innych załamaniach skóry. Ale jak na kosmetyk ze swojej półki cenowej zachowuje się bardzo dobrze.
Wygodne opakowanie w postaci miękkiej tuby, która za pomocą pompki zasysa produkt 
i dozuje go na zewnątrz jest świetnym rozwiązaniem, gdyż możemy krem zużyć do ostatniej kropelki bez potrzeby rozcinania opakowania.
Zapach kremu jest przyjemny, lekko kwiatowy i po kilku minutach całkowicie się ulatnia.
SKŁAD INCI:
 
Sposób aplikacji:
Jak większość kremów bb przekonałam się, że jedyną słuszną metodą aplikacji jest wklepanie w skórę. Praktycznie tak jakbyśmy nakładali pielęgnację. Krem ma wtedy najładniejszą teksturę i całkowicie inaczej łączy się ze skórą niż w przypadku użycia na przykład pędzla.
Przypudrowany bez najmniejszego problemu wytrzymuje około 6 godzin w dosyć dobrej kondycji.
Dodam jeszcze, że poziom krycia można łatwo i bez efektu maski stopniować.

Co również zauważyłam stosując kremy bb to delikatne (ale jednak) rozjaśnienie przebarwień. Nie podoba mi się jednak że cała cera ma kontakt ze składnikami wybielającymi, bo ja nie mam ochoty podążać za tym trendem.

Po lewej stronie Dr G Brightening Balm, po prawej Etude House Bright Fit W24

Pojemność kremu 60 ml sprawia, że prędzej się nim znudzimy niż zużyjemy go do końca.
Niewielka ilość wystarcza na pokrycie całej twarzy. Co do ceny nie wypowiadam się, bo ja kupowałam w sklepie producenta w Korei, a to są jeszcze inne koszta. Dodam tylko, że jest to średnia półka cenowa, a nie jak w przypadku Brightening Balm Dr G (recenzja) - wyższa.
Podsumowując jest to bardzo dobry produkt, wart wypróbowania i polecenia. Pomimo, iż nie oczekiwałam po nim cudów, bardzo mile mnie zaskoczył. 
A skóra, nawet po całym dniu noszenia makijażu nie była ani ściągnięta ani przesuszona dzięki zawartości oleju kokosowego i witaminy E w składzie. 
Tę przygodę uważam za bardzo udaną.