Odnośnie
tego kremu bb krążą już legendy.
Dawno temu jak robiłam
zamówienie na kosmetyki azjatyckie postanowiłam dać mu szansę
i zobaczyć o co tak naprawdę tyle krzyku jest.
i zobaczyć o co tak naprawdę tyle krzyku jest.
Brightening
Balm to krem który ma za zadanie:
-
nie tworzyć efektu maski i stopić
się z cerą,
- pięknie rozświetlić twarz, dodając jej blasku,
- ukryć niedoskonałości i zaczerwienienia,
- ochronić przed promieniowaniem UVA i UVB,
- chronić przed pierwszymi zmarszczkami.
- pięknie rozświetlić twarz, dodając jej blasku,
- ukryć niedoskonałości i zaczerwienienia,
- ochronić przed promieniowaniem UVA i UVB,
- chronić przed pierwszymi zmarszczkami.
Skład INCI:
Ten
wielofunkcyjny kosmetyk zawiera liczne ekstrakty roślinne: ekstrakt
z Portulaki, skórki grejpfruta czy rozmarynu - wspomagają
odżywienie, wygładzenie i nawilżenie skóry. Arbutyna ma działanie
wybielające przebarwienia pigmentacyjne i blizny trądzikowe.
Witamina E ma działanie nawilżające skórę i przeciwzmarszczkowe.
Krem
polecany jest dla wszystkich rodzajów cery, ale to mieszane i
przetłuszczające się najbardziej skorzystają z tej współpracy.
Neutralny kolor średni beż – będzie pasował większości
karnacji europejek. Kolor jest co prawda lekko ziemisty jak w
przypadku większości azjatyckich kremów bb, ale po kilku minutach
ładnie stapia się z cerą i dopasowuje do niej. Daje takie
specyficzne wykończenie - coś pomiędzy satyną , a rozświetleniem
twarzy. Przypudrowany utrzymuje się w doskonałym stanie przez wiele
godzin. Jego najlepszą metodą aplikacji jest wklepanie w skórę,
niewielkiej ilości. Podobnie jak kremu pielęgnacyjnego.
Brightening
Balm ma leciutką konsystencję i dosyć dobry poziom krycia
wszelkich niedoskonałości. Zapewnia krycie wszelkim
zaczerwienieniom i przebarwieniom. Daje efekt zdrowej skóry. Jestem
również zachwycona, że przy mojej cerze nie oksyduje w ciągu
dnia, nie waży się na skórze, ani nie wchodzi w jej załamania.
Nawet w
upały sprawdza się wyśmienicie, ku mojej ogromnej radości. Jedyny
minus, który sprawia, że nie kupię go ponownie to fakt, że jest on
dla mojej cery stosunkowo zbyt jasny i znowu muszę się bawić w
małego chemika i mieszać go z innym kosmetykiem, aby uzyskać
właściwy odcień. Zimą jeszcze się nada, ale w cieplejszych miesiącach niestety jestem zbyt blada - co wygląda niezdrowo. Niezmiernie mnie to smuci.
Krem ma
pojemność 45ml i kosztuje około 100-120zł w zależności od
miejsca, w którym dokonujemy zakupu.
Dlaczego nie kupię go ponownie?
Z informacji znalezionych w sieci i porównań kolorystycznych, okazuje się, że producent po zmianie opakowania zmienił również kolorystykę kremu. Niestety w nowej wersji jest on jeszcze jaśniejszy od wersji oryginalnej...... i znowu kiedy znalazłam kosmetyk prawie idealny.....producent musiał go ulepszyć :-(
Jeśli jednak w przyszłości
producent zrobi kolor, odpowiedni dla mojej karnacji z ogromną
przyjemnością rozważę powrót do tego kosmetyku.
Znacie Brightening Balm?