Tradycyjnie przypominam, że jeżeli
recenzja już się ukazała na blogu zostanie ona podlinkowana w
nazwie kosmetyku.
Taft Keratin Mousse – moja
ulubiona pianka do modelowania włosów. Jest już ze mną kilka lat
i jak na razie nie zamierzam jej zmieniać.
Kemon AND Vamp 44 Spray –
genialny lakier do włosów, który świetnie utrwalał fryzurę, nie
sklejał włosów i bardzo łatwo się wyczesywał. Ten olbrzym był
ze mną od grudnia zeszłego roku. Tak więc pomimo wysokiej ceny
zakup opłaca się.
Balea Handcreme – krem do rąk,
który mam wrażenie, że tylko ładnie pachniał, bo z nawilżaniem
skóry to miał lekkie problemy.
Vintage Collection – dostałam
miniaturę tego malucha i muszę stwierdzić, że jest wart ponownego
zakupu, muszę tylko poszukać gdzie można go nabyć.
Isana Wiosenne Mydło –
obłędny rabarbar, który miałoby się ochotę wypić, a nie myć
nim ręce. Korzystajcie z okazji, bo jest to edycja limitowana, z
tego co się orientuję.
Vichy Anti-perspirant – muszę
poszukać jakiejś okazji, bo jestem ogromnie ciekawa jak będzie się
sprawdzał podczas nadchodzących upałów.
Ziaja Bloker – wieloletni
ulubieniec, który nigdy mnie nie zawiódł. Nie powoduje podrażnień
skóry i jest niesamowicie wydajny.
Sephora Let it snow – balsam
do ciała z grudniowej edycji świątecznej. Świetny, skuteczny i
przepięknie pachniał. Będę tęsknić.
Inglot zmywacz do paznokci –
świetny kosmetyk, na bazie olejków, który domywa najbardziej
wredne brokaty i nie przesusza ani skórek ani paznokci.
Isana Professional – zmywacz
do paznokci bardzo dobrej jakości, aczkolwiek do Inglota wiele mu
jeszcze brakuje.
Garnier Płyn Micelarny –
kolejna butla drogocennej wody. Jestem od niego uzależniona.
Yonelle Repair 3C Eye Cream –
kosmetyk dobry i skuteczny, ale w tej cenie mam jednak zastrzeżenia
do konsystencji. Opakowanie starczyło na 2,5 miesiąca użytkowania
dwa razy dziennie.
Mary Kay Timewise Microdermabrasion– nie skłamię jeśli powiem, że był to najlepszy peeling
jakiego miałam okazję do tej pory używać. Cena wysoka, ale tuba
starczyła na ponad rok użytkowania. Skuteczny, ostry i wydajny –
przepięknie doczyszczał cerę.
Estee Lauder Sumpuous Extreme –
miniatura tuszu. Kiedyś kochałam tusze tej marki, ale przestały
mnie zachwycać.
ProVoke Loose Powder – puder
sypki. Działał, matował cerę i utrwalał makijaż na wiele
godzin. Niestety szukam dalej.
Tradycyjnie sterta próbek. Której
końca nie widać :-) Też tak macie?
Kosmetyki, które mnie zachwyciły:
Yoskine Junsei Anti-age – krem
na dzień i na noc wygładzający i optycznie maskujący zmarszczki.
Yoskine Maryoku Excellence –
krem na dzień odżywiający i ujędrniający skórę. Gdyby jeszcze
miał bardziej przyzwoity filtr byłby ulubieńcem o tej porze roku.
Clinique Even Better –
podkład, z którym mam relację love/hate. Raz odpowiada mojej
cerze, a następnym razem nie może się z nią zupełnie dogadać.
Kolor 05 Neutral ładnie stapiał się ze skórą i maskował
przebarwienia. Zastanawiam się nad zakupem, ale jeśli mam wydać
tyle pieniędzy wolałabym żeby moja buzia bardziej się lubiła z
kosmetykiem tego typu.
Koniec.
A jak Wam zużycia
poszły?