Nadszedł
ten czas kiedy trzeba zrobić odrobinę miejsca na nowe kosmetyki.
Ilość
zużytych opakowań, która się u mnie uzbierała może nie jest
imponująca, ale mam wrażenie, że następne denko będzie
gigantyczne, ponieważ wiele produktów mam na wykończeniu.
Do
każdego kosmetyku postaram się napisać kilka słów, a jeśli
wcześniej pojawiła się jego recenzja to ją podlinkuję, żebyście
mogli przeczytać więcej o danym produkcie.
Płyn
micelarny Garnier – straciłam rachubę, która to już butla i
na razie nie szukam żadnego innego produktu w tej kategorii.
(Recenzja)
Ziaja
Pasta do zębów wrażliwych bez fluoru – świetny kosmetyk,
bardzo przypadł mi do gustu, a jak chcecie więcej informacji na jej
temat to dajcie znać w komentarzach.
Oriflame oliwka dla dzieci - ot taki cudak do pielęgnacji ciała.
Mizon
Serum kolagenowe – myślałam, że nigdy się nie skończy.
Dosłownie kilka kropelek wklepanych w skórę działało cuda.
(Recenzja)
Isana
Mydło zimowe – mam nadzieję, że jeszcze długo będzie w
Rossmannie. Obłędny waniliowy budyń. Rewelacja!
Lancome
Visionnaire serum– fajny kosmetyk, ale oczekiwałam
odrobinę więcej więc szukam dalej. (Recenzja)
Lancome
Renergie Lift – fantastyczny krem, który pomaga mojej skórze
przetrwać zimę. (Recenzja)
Lancome
Genifique – bardzo dobre serum, świetnie nawilża skórę.
Może kiedyś się zaprzyjaźnimy bardziej.
Huile
de Pepin – olej z opuncji figowej – skończył się dopiero w
styczniu. Kosmetyk rewelacyjny i na pewno do niego wrócę. (Recenzja)
Inglot
017 – seria kolorów opalizujących jest nie do zdarcia.
Trwałość, połysk i kontrolowany stopień krycia sprawiają, że
kupuję te odcienie już chyba od 10 lat.
Yes
to Blueberries – ujędrniający krem pod oczy. Skończył się
w styczniu więc kilka miesięcy posłużył. Kosmetyk, może nie
doskonały, ale zamierzam kiedyś do niego powrócić. (Recenzja)
Tradycyjnie walka z próbkami nadal trwa i im więcej ich zużywam to mam wrażenie,
że tym więcej do mnie ich trafia.
Jeśli
chodzi o zachwyty, to kilka produktów wpadło mi na listę zakupową,
ponieważ były rewelacyjne w swoim działaniu i wyróżniały się
na tle innych, używanych produktów:
Kiehl's
kultowy krem pod oczy z olejem Avocado – kosmetyk, który mnie
zachwycił najbardziej. Kremowy i bogaty, a jednocześnie nadawał
się na dzień pod makijaż.
Dolce&Gabbana
Pour Femme – zastanawiam się dlaczego jeszcze Wam go nie
opisałam. Może nie jest to miłość, ale z wielką przyjemnością
używam go już od ponad dwóch lat.
Tom
Ford Traceless Perfecting Foundation –
podkład o przedłużonej trwałości, gdyby nie to, że źle dobrano
mi kolor pewnie już bym kombinowała w jaki sposób stać się jego posiadaczką.
Chanel
Les Beiges Healthy Glow – najnowszy podkład marki Chanel,
który komplementuję przy każdej nadarzającej się okazji. Dawno
żaden kosmetyk kolorowy tak mnie nie zachwycił.
Na
zdjęciu zabrakło również słoiczka po próbce podkładu Magic
Foundation Charlotte Tilbury – jeśli powiem, że stawiam go na
równie z podkładem Chanel to wiecie już wszystko.
A
jak Wasze zużycia i walka z próbkami?