Sama maseczka wygląda przeuroczo. Otrzymujemy ja w
plastikowym słoiczku w kształcie małej szklanki. Przezroczyste brzegi dają nam
możliwość ujrzenia dwóch warstw, z których składa się maseczka, a są one ze
sobą zmieszane w fantazyjnym wirze.
W wieku słoiczka umieszczona została również łopatka
z logo Tony Mole do higienicznego dozowania produktu. W łatwy sposób ją
wysuniemy, a po użyciu i wyczyszczeniu można ją powtórnie umieścić jak łyżeczkę
w szklance.
KONSYSTENCJA:
Maska ma konsystencje musu. Dwie warstwy zmieszane
ze sobą dają odcień szarości złamanej odrobiną brązu.
Warstwa
biała (mleczna) nawilża i zmiękcza cerę. Warstwa brązowa (kakaowa) ściąga pory i
również nawilża skórę. Zawiera kakao z Ghany, które jest naturalnym regulatorem
wydzielania sebum, ponadto oczyszcza pory.
Dodatkowe składniki jak prawoślaz lekarski
długofalowo nawilża cerę, nawet po jej umyciu nie ma efektu ściągnięcia.
Ekstrakt z liści mięty pieprzowej i
wierzby białej pomagają w usunięciu martwego naskórka i ściągnięciu porów,
pozostawiając skórę gładką i ujędrnioną.
SKŁAD:
OPAKOWANIE:
Pojemność maski to 85 g. Słoiczek opisałam wyżej. Całość zapakowana jest jeszcze w plastikowe opakowanie przypominające swoją formą kartonik.
Pojemność maski to 85 g. Słoiczek opisałam wyżej. Całość zapakowana jest jeszcze w plastikowe opakowanie przypominające swoją formą kartonik.
SPOSÓB
UŻYCIA:
1.Umyć twarz i zaaplikować tonik, żeby przygotować skórę na maseczkę.
2.Zmieszać ze sobą równe porcje białej i brązowej maski 1:1 i nałożyć na całą twarz.
3.Pozostawić na 10-15 minut. Po czym zmyć ciepłą wodą.
4.Używać 1-2 razy w tygodniu.
1.Umyć twarz i zaaplikować tonik, żeby przygotować skórę na maseczkę.
2.Zmieszać ze sobą równe porcje białej i brązowej maski 1:1 i nałożyć na całą twarz.
3.Pozostawić na 10-15 minut. Po czym zmyć ciepłą wodą.
4.Używać 1-2 razy w tygodniu.
Generalnie maseczka działa. Samym odprężeniem jest
już odmierzanie proporcji i jej mieszanie, a w pomieszczeniu unosi się
chemiczny zapach kakao, który szczerze mówiąc bardzo mnie rozczarował.
Buzia po zmyciu maski jest miękka, gładka i
widocznie nawilżona. Dodatkowym plusem jest to, że maska (jak na przykład
glinki) nie zasycha na twardy do zmycia kamień. Owszem jest trochę brudu w
wannie, ale bez większych problemów usuniemy ją z twarzy. Ten dziwny szaro-bury
kolor nie powoduje przebarwień na skórze, ale lepiej uważać, żeby nie pobrudzić
sobie ubrania.
Pory nie są idealnie ściągnięte, aczkolwiek w
znacznie zmniejszonej postaci lepiej prezentują się pod makijażem.
Nie polecam mieszania całości. Nigdzie nie znalazłam
takiej informacji, ale wydaje mi się, że nie ma sensu ewentualne aktywowanie
wszystkich składników produktu. Zmieszać ze sobą należy tylko porcję na
pojedynczą aplikację.
Kolejnym minusikiem może być uczucie pieczenia skóry
po nałożeniu maski. Nie wiem od czego to zależy, ale pojawia się raz na jakiś
czas i nie przy każdej aplikacji. Może maska powinna w taki sposób działać.
Tego niestety nie wiem ponieważ ta informacja nie pojawia się w zagranicznych
recenzjach ani na stronie producenta.
Maska kosztuje w granicach 10$ i można ją kupić na ebay
lub amazon.