W poprzednim poście (tutaj) przedstawiającym zużycia pierwszego kwartału
tego roku przyznaję sama, że szału nie było. Wyobraźcie sobie moje zdziwienie
jak w kwietniu co krok okazywało się, że kolejny kosmetyk się kończył. Nie będę
czekać zatem do zakończenia drugiego kwartału z tym postem, bo jak tak dalej
pójdzie to mi miejsca w pokoju braknie.
Lakier do włosów Taft z Keratyną – mój wielki ulubieniec od bardzo
dawna – następny już w użyciu,
Szampon Isana do włosów brązowych i farbowanych (recenzja) – fajny
kosmetyk, może się jeszcze kiedyś spotkamy.
Szampon Aussie do włosów farbowanych (recenzja) – stawiam go na równi z
moim ukochanym Johnem Frieda.
Odżywka CHI Straight Guard – wygładzający krem do włosów. Wspaniały kosmetyk
dla dłuższych włosów. Żegnamy się na chwilę, bo moja fryzura uległa skróceniu.
Płyn micelarny Garnier – kolejna (chyba 4-ta) zużyta butelka, a następne
opakowanie już na półce w łazience.
Woda różana Khadi – świetny produkt do rozrabiania maseczek oraz spryskiwania
twarzy, żeby glinki zbyt szybko nie wysychały.
Maska nawilżająca Oriflame (recenzja) – maska nie była zła, ale raczej już do
niej nie wrócę.
Serum na przebarwienia Avon (recenzja) – całkiem przyzwoita
pielęgnacja.
Płyn miceltarny Bielenda Kolagenowe odmłodzenie (recenzja) – fajny produkt, ale
przegrywa na rzecz Garniera.
Etude House Wonder Pore (recenzja) – moja ciekawość została zaspokojona,
nigdy więcej!
Mizon Snail Recovery Gel (recenzja) – czytaj wyżej :-)
Isana mydło w płynie z ekstraktem z limonki – chemiczny cudak. Znam lepsze
mydła w płynie.
Suchy szampon Batiste – tego produktu nie muszę chyba nikomu przedstawiać.
Uwielbiam.
Carex żel antybakteryjny – świetna alternatywa, kiedy w ciągu dnia nie możemy
umyć rąk.
Essence Nail Polish Remover – cudak, który nie radzi sobie ze
zmyciem lakieru nawierzchniowego z Sally Hansen. Bardzo wysusza zarówno skórki
jak i paznokcie. Prawdopodobnie jest odpowiedzialny za moje obecna problemy z
odpryskiwaniem lakierów.
Clarins Extra Firming Body Care – nie mam zdania, próbka była zbyt
mała.
Antidral – preparat, który likwiduje problem nadmiernego pocenia się
– był to świetny produkt, dopóki producent nie postanowił zmienić składu i go
„ulepszyć”. Szkoda.
Forever Young Matriderm Light – bardzo dobry krem pielęgnacyjny,
myślę, że niedługo spotkamy się ponownie.
Avene Cleanance – żel oczyszczający do mycia twarzy z niedoskonałościami.
Porównuję go do żelu z La Roche Posay, obydwa produkty są warte uwagi.
Elmex żel z aminofluorkami – jako maniaczka pielęgnująca zęby nie wyobrażam
sobie podstawowej pielęgnacji bez tego produktu.
Clinique – Take The Day Off – balsam do demakijażu – najlepszy
z tego typu kosmetyków, jaki ostatnio próbowałam.
Lierac serum na przebarwienia – recenzja niebawem.
Ilua – moje największe zaskoczenie tego roku jeśli chodzi o pielęgnację naturalną.
Świetne kosmetyki, świetne składy. Podejrzewam, że może jesienią skuszę się na
krem pielęgnacyjny, który zachwycił mnie najbardziej.
Korektor Prolongwear – bardzo fajny produkt. Nie powędruje do kosza, tylko do
pudełeczka z pustymi opakowaniami do Back2Mac.
Sally Hansen Insta Dri – świetny lakier nawierzchniowy, jedyną jego wadą
jest to, że szybko gęstnieje.
Helena Rubinstein – mój ulubiony błyszczyk –
wylizany do końca.
Rimmel Asia – popsuła się i już nie pachnie „fiołkami”
Dior Capture Totale Eye Cream – bardzo dobry krem pod oczy,
wciągam na listę chciejstw.
Lumene Natural Code – mini lakier do paznokci, trochę zgęstniał, a ponieważ
jest z brokatowymi drobinkami reanimacja niewiele mu pomaga.
Helena Rubinstein Prodigy Liquid Lihgt – podkład z serum.... no cóż, gdyby
próbka była w normalnym kolorze to mogłabym coś więcej o nim powiedzieć.
Ponieważ musiałam go mieszać, bo był zbyt ciemny trudno określić, tak naprawdę,
który podkład robił w makijażu dobrą robotę.
Dr.Jart Silver i Black Label – fajne kremy bb, mój problem
polega na tym, że są dla mnie zbyt jasne.
Skin79 Super BB – jak wyżej.
I znowu trochę próbek
zużytych.
Jednakże na większą
uwagę zasługują :
Benefit Big
Easy – testy nadal trwają
Korres Guava – żel pod prysznic, ten zapach <3
Pharmaceris Hydrolipidowy krem ochronny SPF 50+ - niezły. Nie bieli, nie
łtuści za bardzo, makijaż ładnie się trzyma cały dzień.
Sampar
Equalizing Foam Peel – fantastyczny peeling do twarzy. Rewelacyjnie doczyszczona cera, bez
zaczerwienień i podrażnień. Ostygłam nieco jak zobaczyłam jego cenę. Smuteczek!
Na sam koniec
próbeczki perfum. Zapachy ładne, aczkolwiek nie porywające, czy raczej
podrywające do zakupu. Jeśli dostałabym Manifesto w prezencie to bym się nie
obraziła.
Mam nadzieję, że Was
nie zanudziłam. Może coś wpadło Wam w oko?
Cieszę się, że zrobi
się więcej miejsca na nowości, które nareszcie doczekały się na swoją kolej.