Lubię jak moje rzęsy są ładnie podkreślone, podkręcone
i mają dodaną objętość. W związku z poszukiwaniem tuszu, dla mnie idealnego,
postanowiłam sobie potestować maskary marki Mac. Kolejny wybór padł na Opulash
w kolorze intensywnej czerni - Bad, Bad, Black.
Na spodzie opakowania tuszu znajdziemy informacje
dotyczące produktu: jego nazwy, producenta, pojemności oraz datę
wyprodukowania.
Jest to tusz do rzęs, który ma sprawić, że rzęsy staną
się jeszcze bardziej intensywne poprzez dodanie do formuły pigmentu węglowej
czerni. Dzięki zawartości wosku pszczelego i delikatnych włókien ma dawać efekt
pogrubionych, wydłużonych i podkręconych gigantycznych , super czarnych rzęs -–
od ich korzeni aż po same końcówki.
Sama szczoteczka do aplikowania produktu
jest...ogromna!
tu mamy porównanie ze szczoteczką z tuszu In Extreme
Dimension (u góry)
a tutaj w przybliżeniu do oka
Szczoteczka jest zaprojektowana w specjalny sposób,
aby pokrywała rzęsy od samej nasady za jednym pociągnięciem. Efekt można łatwo
budować. Niestety jak dla mnie jest za duża i łatwo się nią ubrudzić wykonując
makijaż.
Tusz ma pojemność 11g i kosztuje 86 zł.
Według
mnie:
Formuła
tuszu jest długotrwała. Nie rozmazuje się i nie osypuje w ciągu dnia. Nie
straszny jej delikatny deszcz czy też padający śnieg. Mam to również
przetestowane :-)
Daje bardzo ładny efekt wydłużenia i pogrubienia.
Efekt podkręcenia jest raczej mało zauważalny. Kolor jest ładny czarny, ale nie
tak intensywny jak obiecuje producent.
Demakijaż jest prosty do wykonania. Prawie całość
pigmentu wraz z włóknami schodzi przy pierwszym płatku nasączonym płynem
micelarnym.
Tusz jest długotrwały. Mój był używany prawie 9
miesięcy.
Swoją ciekawość zaspokoiłam i szukam dalej.
Ten produkt nie jest zły, ale tak nie do końca spełnia
wszystkie obietnice producenta. Prezentacja na stronie internetowej obiecuje
bez mała dramatyczny efekt, którego niestety nie zauważyłam.
Skład dla zainteresowanych: