Z
cyklu zrób to sam/sama chciałam Wam przedstawić jeden z
moich ulubionych półproduktów do wykonania
samodzielnych maseczek.
Bohaterką
dzisiejszego wpisu jest glinka niebieska ,która ma za
zadanie dotleniać skórę, usunąć zanieczyszczenia, oraz
wyrównać koloryt cery. Jest zalecana szczególnie dla
osób palących lub zamieszkujących w zanieczyszczonym
środowisku.
Nadaje
się idealnie dla cer tłustych oraz dojrzałych.
Glinki
kupuję w sklepie e-naturalne.pl. Za 50g produktu zapłaciłam 10,90
zł. Jest to ilość, która wystarczy na bardzo dużo
maseczek.
Do
wykonania maseczki będą nam potrzebne:
-glinka
błękitna (płaska łyżeczka),
-olej
arganowy (ok 3 pompki - ja używam oleju marki Organique),
-woda
do rozmieszania (pół łyżeczki, ewentualnie dodajemy jeszcze odrobinkę).
Gotową
mieszankę nakładamy na twarz i zmywamy po około 15-tu minutach. Ja
staram się wykonywać tą maskę przynajmniej raz na tydzień.
Moje
maseczki zawsze mieszam z olejami. To zapobiega zbyt szybkiemu
wysychaniu glinki, pomaga nam łatwiej usunąć maskę z twarzy i
sprawia, że składniki aktywne dłużej wnikają w naszą skórę.
Warto
mieć również pod ręką małą butelkę z atomizerem , w
której znajduje się woda i od czasu do czasu spryskujemy
twarz, gdy czujemy, że glinka jednak zbyt szybko wysycha.
UWAGA!
Glinka brudzi!!! Warto podczas aplikacji zakładać jakiś stary
podkoszulek, który możemy przeznaczyć na dni maseczkowe i
nie żałować później, że się niechcący pobrudził.
Lekko
błękitny kolor utrzymuje się na twarzy do następnego mycia
twarzy. Także wystarczy tylko przemyć buzie żelem.
Maseczkę
bardzo polecam. Idealnie sprawdza się u mnie w okresie zmęczenia i
kiedy widzę, że cera jest taka zszarzała. Na pewno wiecie co mam
na myśli :-)
Dotlenienie
jest odczuwalne natychmiast, a cera jest rozpromieniona.
Z
pozdrowieniami dla Was smerfowe selfie :-)